Sekta? Niee... To tylko "Katolicyzm" po polsku.
Mam 98 lat upiekłam tort, ale nikt nie przyszedł na moje urodziny... Mój syn wyrzeźbił to dzieło sztuki, ale nikt go nie docenił. Jesteśmy rolnikami, jeśli nami nie gardzisz, to się z nami przywitaj... Oto wielodzietna rodzina, okaż im miłość za to co robią...

Chciałoby się zapytać - Ki diabeł? - i całkiem słusznie, ponieważ nie kto inny, tylko sam książę piekieł maczał palce w tych wszystkich chwytających za serce historiach i zdjęciach ludzi, którzy... Nie istnieją i nigdy nie istnieli. Stało się to prawdziwą plagą na mediach społecznościowych, oczywiście z facebookiem na czele.
Sprawa jest banalnie prosta. Otóż w roku 1991, były nauczyciel fizyki (były, ponieważ władze uczelni zorientowały się, że facet ma coś z głową), Zhao Weishan, założył związek wyznaniowy o nazwie „Kościół Boga Wszechmogącego” znany także jako „Błyskawica Wschodu” ( 全能神教会), po angielsku „The Church of Almighty God”, lub „ Eastern Lightning”. W swojej partnerce – Yang Xiangbin, Weishan dopatrzył się osoby Jezusa Chrystusa. Ponieważ szybko się okazało, że jest to niebezpieczna sekta, więc władze chińskie postanowiły ją zlikwidować. Wtedy para uciekła do USA, gdzie w roku 2001 dostali azyl, jako „osoby prześladowane za poglądy religijne”. Obecnie zarządzają swoją organizacją z Nowego Jorku
Podstawowa doktryna sekty jest oparta na wierzeniu, że Jezus Chrystus urodził się ponownie, pod postacią chińskiej kobiety. Niektóre fragmenty religii chrześcijańskiej są tutaj wymieszane z pewnymi elementami chińskiej pobożności ludowej i uzupełniane na bieżąco licznymi „objawieniami”. Grupa ta jest postrzegana jako szczególnie niebezpieczna sekta i jako taka została zdelegalizowana przez chiński rząd, oraz przez władze indonezyjskie.
Sekta często wzywa swoich członków do "eksterminacji wielkiego czerwonego smoka", twierdząc, że odnosi się to do partii komunistycznej, w rzeczywistości jednak, nawołuje do aktów terroru, wymierzonych w... Chrześcijan! Ten „kościół” był przez niezależnych obserwatorów niejednokrotnie oskarżany m.in. o porywanie ewangelicznych chrześcijan i znęcanie się nad nimi w celu zmuszenia do przyjęcia „teologii” oferowanej przez sektę. Przepowiadali także koniec świata na 21 grudnia 2012, co oczywiście nie nastąpiło, ale im to wcale nie przeszkodziło wyznaczyć kolejne terminy.
W 2014 roku, grupa wyznawców kościoła zdemolowała jeden z chińskich McDonaldów, przy czym zamordowali tam kobietę którą uprzednio próbowali nawrócić (czyli ją okraść), ale że w porę się zorientowała z kim ma do czynienia, więc oskarżyli ją, że „jest diabłem”. Ponieważ chińskie władze nie ceregielą się z mordercami i z terrorystami, więc pięciu członków sekty, ujętych na miejscu, zostało skazanych na karę śmierci i straconych. Media zachodnie, współpracujące z sektą, natychmiast rozpętały propagandę przeciwko rządowi chińskiemu, mającą na celu „uświadomić opinię publiczną”, iż są to „prześladowania religijne, prowadzone przez rząd”.
Cóż... Terroryści, mordercy porywacze... I teraz będzie najlepsze.
Od 2018 roku „Kościół Boga Wszechmogącego” prowadzi w sieci działalność misyjną w Polsce. Najintensywniej, rzecz jasna, w mediach społecznościowych, z których na pierwsze miejsce wybija się facebook. Portal „Salon 24” opublikował listę profili na fb, należących do sekty. Niestety, to się rozwija w tempie porównywalnym do epidemii. W tej chwili tych profili jest już nie kilkaset, ale ponad półtora tysiąca, a codziennie przybywa kilkanaście nowych.

Sekta przyjęła bardzo prosty system werbunku. Jej działacze bardzo szybko zorientowali się, na czym polega „katolicyzm” w Polsce. Niestety, ale w większości, nie opiera się on na tym co najważniejsze, czyli na nauce Jezusa i na Jego przykazaniach, tylko na „perkalu i świecidełkach”. Innymi słowy, na taniej, błyszczącej, odpustowej magicznej obrzędowości. Cudowne medaliki, które możesz nosić i „nic cię nie ruszy”, choćbyś był najbardziej zatwardziałym grzesznikiem, „potężne modlitwy, których odmówienie zajmuje tylko kilka sekund, a działają zawsze”, szkaplerze karmelitańskie (których noszenie zapewnia wydostanie się z czyśćca, już w pierwszą sobotę po śmierci), relikwie świętego Wenantego i tak dalej i tym podobnie...
Pan Jezus? Jego nauka? Kogo to obchodzi... Najważniejsze w całej katolickiej wierze, są „objawienia”. Zatrzymajmy się na chwilę przy nich... Oto, w 1946 roku, w małej włoskiej mieścinie Montichiari, pewnej pielęgniarce ukazała się Matka Boska. To było pierwsze z wielu objawień, podczas których Pierina Gilli dowiedziała się, że 8 Grudnia, każdego roku, Matka Boża będzie udzielać całemu światu specjalnej łaski. Tego dnia, w samo południe, i tylko wtedy... Podczas jednego z kolejnych objawień, Matka Boska poleciła wybić specjalny medalik, którego noszenie gwarantuje cały strumień łask, nawet w innych dniach...
Często komisja powoływana przez biskupa ma poważne wątpliwości w stosunku do prywatnego objawienia. Zapada werdykt negatywny, ale kult w miejscu "objawienia" rośnie. Wobec przykładów autentycznej pobożności zainspirowanej kontrowersyjnym objawieniem prywatnym biskupi decydują się często, nie unieważniając poprzedniej opinii, na zaakceptowanie kultu. Tak stało się w przypadku Pieriny Gilli i jej wizji w Montichiari i Fontanelle. W 1971 zapadło rozstrzygnięcie negatywne, a 29 lat później biskup Brescii uznał kult czczonej tam Matki Bożej.
Podobnie było w Medjugorje. Sześcioro dzieci, którym się rzekomo objawiła Matka Boska, nie należało do tych spokojnych i pobożnych niewiniątek, jakie znamy chociażby z Fatimy. Dziewczyny spotkały się tam, żeby po kryjomu wypalić parę fajek, a chłopiec kradł jabłka z czyjegoś sadu. Opiekunowie tych dzieci, też nie są wzorem cnót. Tomislav Vlašic ze względu na propagowanie błędów doktrynalnych, nieposłuszeństwo i złamanie celibatu (jest ojcem dziecka zakonnicy) został wydalony z zakonu franciszkanów i suspendowany, a Benedykt XVI zabronił mu pod groźbą ekskomuniki wypowiadania się w jakichkolwiek sprawach doktryny katolickiej. Drugi z nich, Ivica Vego, porzucił kapłaństwo i żyje z byłą siostrą zakonną w konkubinacie. Pomimo to, obydwaj są nazywani przez Gospę (kobietę ukazującą się dzieciom w Medjugorje), „prawdziwymi świętymi”. Żeby było jasne, to owa Gospa, wcale nie jest Matką Bożą, jak twierdzą „widzący” i nawet się tak nie zachowuje. W każdym razie Kościół nie dopatrzył się w tej postaci Matki Boskiej...
W ogóle, całe to objawienie medjugorskie, jest jedną wielką ściemą. Ale co z tego? Przyjeżdża tu 3,5 miliona pielgrzymów rocznie, najwięcej... z Polski. Czy to świadczy o głębokiej pobożności Polaków? Otóż nie. To świadczy o tym, że nasza religijność ma charakter magiczny. Czyli jest to po prostu bałwochwalstwo, nie mające nic wspólnego z wiarą. A Medjugorie, w skali globalnej, to jest po prostu prężnie działający biznes, przynoszący ogromny dochód mieścinie, o której wcześniej w ogóle nikt nie słyszał.
Kościół również odnosi się do tych objawień sceptycznie, więcej, nigdy ich nie potwierdził, ale zgodnie ze wspomnianą wcześniej zasadą, oświadczył, że „wierni mogą otrzymać pozytywny impuls do życia chrześcijańskiego poprzez tę duchową propozycję i zezwala na kult publiczny. Takie stwierdzenie jest możliwe, ponieważ w trakcie doświadczenia duchowego zaobserwowano wiele pozytywnych owoców i nie wystąpiły żadne negatywne lub ryzykowne skutki wśród Ludu Bożego. Ocena tak licznych i rozpowszechnionych, pięknych i pozytywnych owoców nie oznacza uznania domniemanych nadprzyrodzonych wydarzeń za autentyczne, ale jedynie wskazuje, że „pośród” tego duchowego fenomenu Medziugoria, Duch Święty działa owocnie dla dobra wiernych. Dlatego zachęca się do docenienia i dzielenia się duszpasterską wartością tej duchowej propozycji”.
Mówiąc mniej urzędowym językiem, dzieje się tu tyle dobrego, tyle nawróceń, tyle różnych festiwali, zajęć, seminariów, grup modlitewnych, że nawet jeśli to wszystko jest kłamstwem, Duch Święty, w widoczny sposób jest w tym miejscu obecny i działa dla zbawienia ludzi.
Nie wszystkie objawienia jednak, są tak niewinne. Na przykład w Trevignano Romano, w diecezji Civita Castellana, w 2016 roku pojawiła się niejaka Gisella Cardia, która twierdziła, że objawili jej się Najświętsza Maryja Panna, Jezus i Bóg Ojciec. Nadprzyrodzone zdarzenia miały rozpocząć się po tym, jak Cardia i jej mąż Gianni przywieźli w 2014 roku z Medjugorie obraz Matki Bożej Pokoju. Według Cardii, obraz nie tylko płacze krwią, ale także pomnaża żywność, a trzeciego dnia każdego miesiąca przekazywane jest przesłanie, podobnie jak to ma miejsce 25-tego dnia każdego miesiąca w przypadku wizjonerów z Medjugorie.
Cardia, która utworzyła stowarzyszenie non-profit przyjmujące datki i której kaplica została zamknięta przez władze miasta Trevignano, gromadziła na spotkaniach modlitewnych wielu wiernych i księży, mimo że Kościół nie wyraził na to zgody. W 2023 roku prokuratura Civita Vecchia wszczęła przeciwko Cardii i jej mężowi śledztwo w sprawie oszustwa, a burmistrz miasta nakazał rozbiórkę kaplicy, w której spotykali się jej zwolennicy.
Słowo klucz, to w tych wszystkich przypadkach „tłumy”. Ksiądz Bartosz Rajewski napisał:
...Każdego miesiąca przychodzi po kilka osób, które proszą o kierownictwo duchowe. Zasadniczo wszyscy rezygnują, gdy dowiadują się, że nikt im nie powie, jakich wyborów dokonać, krótko mówiąc: jak mają żyć. Dlatego nie dziwię się, że coraz większym powodzeniem cieszą się duchowni gnostycy, którzy właśnie to robią i którzy znają odpowiedź na wszystkie pytania. Ludzie tego potrzebują. Nawet za cenę utraty wolności. Bo jeśli nie ma wolności, nie ma też odpowiedzialności.
Z tego też powodu tak wielkim powodzeniem cieszą się prywatne objawienia, zwłaszcza zaś te z Medziugorie. Tam wszystko jest jasne. „Matka Boża – Gospa” codziennie ustami „widzących” mówi, jak żyć. Niestety, mówienie ludziom, jak mają żyć, wielu duchownych postrzega jako swoją misję – choć ma to niewiele wspólnego z Ewangelią. Ona jest trudna – daje możliwość wyboru i przestrzeń wolności. I stoi w opozycji do klerykalizmu, ale o tym zaraz. „Daj już spokój z tą Ewangelią!” – powiedział mi wczoraj znajomy. „Nie widzisz czego chcą ludzie? Czepiacie się z Terlikowskim tego czy innego księdza, bo zazdrościcie, że za nim idą tłumy i ma ludzi, którzy w ogień za nim pójdą” – dodał.
Tłumy. To tłumy są najważniejsze. Nie Ewangelia czy wierność Kościołowi. Ważne jest to, czego chcą ludzie i na co jest popyt. A jak na coś jest popyt, to można jeszcze na tym zarobić. To nic, że takie np. objawienia z Medziugorie (lecz także wiele innych obecnie promowanych) nie są uznane przez Kościół. To nic, że jeszcze do niedawna, wbrew zakazowi Kościoła, organizowano tam liczne parafialne pielgrzymki, co było jednoznacznym znakiem nieposłuszeństwa. To nic, że to miejsce (i wydarzenia z nim związane) dzieli Kościół, a bardzo często osoby, które są pod wpływem „duchowości Medziugorie” za nic mają nauczanie tegoż Kościoła i tradycję liturgiczną. Najistotniejsze, że ciągną tam tłumy...
Czyż nie było podobnie z innymi miejscami, choćby tylko w Polsce, do których ciągnęły (i ciągną wbrew Kościołowi) tłumy? Suspendowany ks. Piotr Natanek i jego sekta w Grzechyni. Ks. Daniel Galus i jego sekta w Czatachowie. Albo dominikanin Paweł M., do którego też przychodziły tłumy, a który przed laty w prowadzonym przez siebie duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu stworzył sektę. Na informacje o nadużyciach, także natury seksualnej, jakich dopuszczał się Paweł M., nikt nie reagował tylko dlatego, że do duszpasterstwa ciągnęły tłumy...
PRZECIEŻ MAMY EWANGELIĘ!
Niestety, ks. Rajewski miał rację. Ludzie nie chcą słuchać tych pierdoł o miłowaniu wrogów, o odcięciu i odrzuceniu precz ręki, która jest przyczyną grzechu, ani o tym, że jak tylko w myślach przelecieli swoją sąsiadkę, to już dopuścili się grzechu cudzołóstwa. Ludzie chcą kupić cudowny medalik i w pierwszą sobotę po śmierci, wjechać expresem, prosto do nieba. Tak samo jest z naszym zdrowiem. Chrzanić dietę, ćwiczenia, zdrowy tryb życia. Oni chcą wziąć „cudowną” tabletkę i mieć wszystko załatwione w jednej chwili. Tylko że taka tabletka nie istnieje. Cudowne medaliki, magiczne modlitwy, działające cuda obrazki, specjalne „godziny łaski”, NIE ISTNIEJĄ! To są brednie! A ludzie po prostu szukają tych bredni i nazywają to „pobożnością”. Czy tylko „ludzie”? Czy Wy nie robicie czasami tego samego?
Jeden z moich znajomych, zaproponował mi ostatnio wzięcie udziału w „godzinie łaski”, bo to było właśnie 8 Grudnia, całkiem niedawno. Nie bardzo zrozumiałem, co dokładnie powinienem w tej godzinie uczynić, ale zdobyłem się na nieśmiały argument, że może... Jednak nie tylko tego dnia, łaska zadziała? A jeśli odmówiłem różaniec tydzień temu, to co? Moja modlitwa poszła na marne? Znajomy niestety bardzo źle przyjął moje wątpliwości. Odparł, że nie zamierza tego słuchać i zasugerował mi, bym się nawrócił...
Tak właśnie wygląda nasza polska pobożność. Nasza katolicka tradycjami uświęcona, wiara. Pan Jezus powiedział, żeby miłować nieprzyjaciół? A kogo to obchodzi... Na szybie u sąsiadów pojawiła się Matka Boska? Biegną tłumy. A Wy wśród tych tłumów...
Nigdzie na świecie, nie ma tylu „cudów”, co w Polsce. Nigdzie też na świecie nie są równie wielbieni wszelkiego rodzaju „uzdrowiciele” i „cudotwórcy”, co w Polsce. Jeśli dodamy do tego statystyki, mówiące, że Polska jest podobno najbardziej katolickim krajem na całej Ziemi (według najnowszych danych, z 87 procentami Katolików), to łatwo możemy wywnioskować, czym jest w istocie nasz Katolicyzm. Bardzo zwięźle określa to znane polskie przysłowie - Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Niestety, Panu Bogu, ostatnio nawet świeczek nikt nie zapala, z tej prostej przyczyny, że prawie nikt Go nie zna. Ale zapytajcie, w najbardziej zapadłej, zapomnianej przez ludzi dziurze, co to jest Medjugorie. Będą wiedzieli na sto procent.
Rysunek Jana Szancera do wiersza Ignacego Krasickiego "Dewotka"
Gdy miałem może ze dwanaście lat, do wsi, w której mieszkałem, przybyło dwóch „proroków”. Mieli ze sobą cudowne (bardzo kontrastowe) obrazki Matki Boskiej. Po jedyne 50 zł od sztuki (wtedy był inny przelicznik, ale mniej więcej tyle by kosztowały dziś). Ich cudowność polegała na tym, że należało wpatrywać się w nie, przez około trzech zdrowasiek, a następnie przenieść swój wzrok na niebo. Jeśli się za dużo nie nagrzeszyło, to wizerunek Matki Bożej, pojawiał się na niebiosach, w całej okazałości. Ludzie padali na kolana i krzyczeli - Widzę! Widzę! To cud prawdziwy!
„Prorocy” mieli pełną aktówkę tych obrazków. Po dwóch godzinach żałowali, że nie wzięli więcej. Rozeszły się, jak świeże bułki. Innym razem, wieś nawiedzili uzdrowiciele z Ukrainy. Żeby mogli „uzdrowić” jak najwięcej ludzi, zorganizowali seans w kościele, podczas niedzielnej mszy. Taca tego dnia była przeznaczona właśnie dla nich, przy czym zaznaczyli, że skuteczność uzdrowienia ściśle zależy od wysokości dobrowolnej ofiary. Gdy ksiądz proboszcz zobaczył tą górę banknotów, bardzo długo nie mógł dojść do siebie. I powtórzę, to wszystko odbyło się na mszy!
W Ewangelii św Mateusza Jezus naucza... Napisane jest: „Mój dom będzie domem modlitwy”, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców. No i czynią! Co mają powiedzieć ludzie, którzy są „poza Kościołem”, gdy widzą, że jego „wyznawcy” wierzą we wszystko, z wyjątkiem słów samego Jezusa? Co sobie pomyślą, gdy widzą, że cały ten nasz „katolicyzm”, to magia i trochę czarodziejskich zaklęć? Nic dziwnego, że wystarczy wspomnieć gdziekolwiek, w przestrzeni publicznej, o Bogu, albo o Chrześcijanach, a natychmiast rozpętuje się piekło. Pojawia się mnóstwo ludzi, którzy otwarcie bluźnią przeciwko świętościom i wieszają wszelkie możliwe psy na Kościele, oskarżając go tradycyjnie o „morderstwa, prześladowania, gwałty, nie wyłączając wszystkich wojen, trzęsień ziemi i klęsk żywiołowych”. Nabijają się z Chrześcijan, twierdząc że to „sekta, wiara w zabobony, i ogólnie pic na wodę”. Dziwi Was to? Bo mnie wcale...
Nieważne, że większość tych zarzutów wobec Chrześcijaństwa można z łatwością zetrzeć w pył. Wystarczy znać trochę historię i wiedzieć, że te standardowe oskarżenia wobec Kościoła, to są brednie lewackiej, marksistowskiej propagandy. Kalumnie produkowane na tej słynnej zasadzie, którą znał i wykorzystywał np. Goebbels. Obrzucajcie ich gównem, bez przerwy, systematycznie, aż w końcu coś się musi przykleić. Niestety, sam Kościół, a więc LUDZIE, którzy go tworzą, tylko ułatwiają zadanie jego wrogom. Wiedzą o tym doskonale, także działacze owej chińskiej sekty...
Gdy tylko pojawia się nowy profil, a pojawia się ich nawet kilkadziesiąt dziennie, natychmiast ma tysiące polubień i setki pełnych zachwytu komentarzy. Skąd to się bierze? Przede wszystkim, te profile współpracują ze sobą i wysyłają sobie nawzajem pełne entuzjazmu komentarze (co prowadzi do zabawnych sytuacji, bo są to standardowe teksty i nie zawsze pasują do sytuacji), no i są jeszcze tzw „boty”, których liczba przekracza wielokrotnie liczbę samych profili. Dlatego każdy post w rodzaju „mój syn stworzył to dzieło sztuki i nikt mu nie pogratulował”, już po pięciu minutach ma tysiąc lajków i ze dwie setki komentarzy, w rodzaju „super, piękna praca, serdeczne życzenia, itd...” Niestety, nasi „Katolicy” łapią się na ten lep i prześcigają się, który napisze bardziej „święty” komentarz, albo wstawi bardziej kretyńskiego gifa.
Czy ci ludzie naprawdę są aż tak głupi, że nie widzą całego lasu czerwonych alarmowych świateł i ostrzegawczych znaków? Wymieńmy tylko kilka z nich...
1. Nazwy tych profili... „Jezus cię kocha”, „Jezus twoim przyjacielem”, „kochamy Jezusa”... Nie wiem jak Wy, ale mnie zawsze wydawało się podejrzane, gdy ktoś szafował imieniem Jezusa na prawo i lewo, w każdym zdaniu, bez względu na jego kontekst. Takie same są zresztą te wszystkie komentarze i po tym właśnie można rozpoznać, że są produkowane przez boty. No bo kto przy zdrowych zmysłach odpowiada na pytanie, np o godzinę, tekstem - Niech Jezus i Maryja zawsze dziewica napełnią ciebie bożymi błogosławieństwami, amen, niech Jezus będzie z tobą... ?
Możecie napisać cokolwiek, a nawet kazać im spierdalać, zawsze dostaniecie podobny tekst, tylko trochę w innej konfiguracji. To są oczywiście boty, czyli automaty. Ale znam też ludzi, którzy robią to samo. Co byście im nie powiedzieli, odpisują wielkimi literami - JEZU UFAM TOBIE! - albo - Jezu, ty się tym zajmij! - ewentualnie - AMEN! - a wszystko suto okraszone sercami, krzyżykami i mnóstwem innych emotek. Serio! Są tacy fanatycy, ale na szczęście stanowią margines. W większości to są boty i powinniście o tym wiedzieć.
2. Posty w owych profilach, to są typowe teksty, które NIC nie mówią, nie mają żadnej wartości informacyjnej, a są jedynie „atrakcyjną” treścią, mającą przyciągnąć jak najliczniejsze stado baranów. Na przykład: „Ta pani skończyła dziś 80 lat, złóż jej życzenia”. Jaka pani? Jak się nazywa? Co robi? I co z tego, że skończyła 80 lat? Żeby to jeszcze była prawda, ale...
3. To zawsze jest „fejk”. ZAWSZE. Historie są zmyślone, ludzie na zdjęciach nie istnieją, same zdjęcia są wytworem „sztucznej inteligencji”. Tak, sztuczna inteligencja jest wynalazkiem z samego dna piekła. Znajdźcie mi choć JEDEN przykład, kiedy AI stworzyła coś dobrego. Coś, co pomogło jakiemuś człowiekowi, uratowało mu życie, albo chociaż uczyniło to życie piękniejszym. Nic takiego nie istnieje. Algorytmy AI, te wykorzystywane w grafice, służą jak dotąd jedynie oszustwom, manipulacjom, kłamstwom i złodziejstwu. Przede wszystkim odpada problem odpowiedzialności i wykorzystywania czyjegoś wizerunku. Sekty i inni oszuści i tak popełniają przestępstwo, czemu więc mieliby dorzucać do swojego konta kolejne?
4. Ponieważ są to standardowe historie i zdjęcia, więc często maszyna się myli i pokazując zdjęcie chłopca trzymającego tort urodzinowy, daje opis - Zrobiłam ten rysunek sama, ale nikomu się nie podobał... Albo jest zdjęcie z tekstem modlitwy, a w komentarzu ktoś pisze - masz bardzo uzdolnionego syna. Piękna praca... Moim faworytem jest zdjęcie Matki Teresy z Kalkuty i komentarz - piękna choinka... O samych błędach w grafice, jak np dłonie z sześcioma palcami, nawet nie ma co wspominać...
5. Niektóre z profili są tak skonfigurowane, że każdy komentarz od razu dostaje odpowiedź. Odpisuje rzecz jasna automat, więc odpowiedzi te nie mają żadnego związku z komentarzem. To jednak nie wszystko. Z reguły dostajecie od razu prywatną wiadomość, która wygląda tak:
Zwróćcie uwagę na tytuł, pisany chińskimi znakami i na treść. Zazwyczaj jest taka sama i zawiera propozycję umówienia się na „kazanie”. Jeśli odpowiecie, sekta natychmiast pochwyci was w swoje macki i nie wypuści, zanim nie uzyska od was jakichś szczegółów dotyczących waszego konta bankowego. Na przykład. Bo może się zdarzyć, że będą chcieli was pozyskać dla organizacji, byście werbowali (czytaj - okradali) kolejnych naiwnych.
Co jest bardzo ciekawe, gdy czasami próbowałem ostrzegać ludzi, wstawiając krótki opis, z czytelną grafiką, wyjaśniający, czym jest owa sekta, niektórzy z nich atakowali mnie wściekle, twierdząc, że „sieję dezinformację”. Czyżby nie dostali prywatnej wiadomości, którą dostają wszyscy? Czy nie dostrzegli wszystkich pozostałych czerwonych świateł? Czy naprawdę uwierzyli, że jakiś profil, o nazwie „przyjaciele Jezusa”, publikujący fałszywe zdjęcia nie istniejących ludzi, a pomimo to, mający tysiące lajków i komentarzy, w zaledwie kilka godzin po każdej publikacji, zajmuje się ewangelizacją? Przecież trzeba być skończonym debilem, żeby coś takiego „łyknąć”. A jeszcze większym, żeby atakować człowieka, który próbuje ich przed tymi złodziejami ostrzec.
Jak w każdej historii, są dwie wiadomości. Najpierw ta zła... Sekta o nazwie „Kościół Boga Wszechmogącego” jest bardzo groźna i liczna. Dysponuje też ogromnymi środkami finansowymi. Pracuje w tej organizacji mnóstwo ludzi, a niektórzy z nich są bardzo inteligentni i mają do dyspozycji najnowocześniejsze technologie, prosto z piekła. Sekta się uczy i odpowiednio reaguje na zmienne reakcje tłumu. Powstają kolejne profile o tematyce religijnej, ale też i takie, które odwołują się do naszych wspomnień, do nostalgii za dawnymi czasami. Są też strony z przepisami kulinarnymi, z ploteczkami, z przeróżnymi hobby... Każdy znajdzie coś dla siebie. Nie rusza cię imię Jezusa? To może rozpoznajesz na zdjęciu Misia Uszatka? I tekst - Łapka w górę, kto pamięta tego misia... Wydaje się, że w tej chwili już ponad połowa wszystkich stron i profili na fb, to są właśnie tego typu oszuści i złodzieje. Ponad połowa! Pewien znajomy z branży IT, powiedział mi kiedyś, że raczej jakieś 80 procent. I to jest ta zła wiadomość...
Dobra wiadomość jest taka, że coraz więcej ludzi zaczyna to rozumieć. Widać to po komentarzach pod niektórymi postami. To się dzieje bardzo powoli i niestety, na każdych dziesięciu uświadomionych, sekta produkuje sto kolejnych kont i kilka setek botów. Ale ten wyścig z dnia na dzień staje się coraz bardziej wyrównany i trzeba mieć nadzieję, że ludziska wreszcie zmądrzeją. To jest to „światełko w tunelu”, które jest dla nas pewną szansą. Ale wiecie co?
Podstawową rzeczą, którą powinniśmy sobie uświadomić, jeśli chcemy przetrwać, jest to, że musimy powrócić do pewnych zasad, które lekkomyślnie porzuciliśmy. Przede wszystkim, musimy wrócić do Boga. Ale nie do tego z medalików, cudownych obrazków i ociekających lukrem grafik, tylko do Tego Prawdziwego, który nas stworzył i który jest naszym Ojcem. Bo nikt nie będzie tak chronił i tak kochał swojego dziecka, jak Ojciec. Ci, którzy są ojcami, powinni to zrozumieć.
A jeśli komuś przychodzi do głowy idiotyczna myśl, że "religia to
zabobon" i "religia ogranicza naszą wolność", chciałbym przypomnieć
słowa Jana Pawła II...
Rzeczywista wolność nie jest swobodą robienia tego, co się chce, ale wyborem tego, co się czynić powinno.
Piekłu bardzo zależy, byśmy w imię fałszywej wolności, zrzucili z siebie "okowy naszej wiary", ponieważ bez Boga, jesteśmy zupełnie bezbronni. Nie tylko wobec tajemniczych chińskich sekt, ale wobec całego zła tego świata. Pamiętajmy o tym...
Komentarze
Prześlij komentarz