Skoro powiedziało się "A", to trzeba powiedzieć coś o zdrowiu...

      A ściślej mówiąc, o wpływie pewnych rzeczy, niekoniecznie widzialnych, na nasze zdrowie. Czyli o polu elektrycznym i elektromagnetycznym. Najpierw nieco teorii, może niezbyt ciekawej, ale bardzo przydatnej.

      W naszym organiźmie istnieją zasadniczo dwa miejsca, w których mamy do czynienia z prądem elektrycznym. Jednym z tych miejsc jest wnętrze każdej żywej komórki, a drugim układ nerwowy. W komórce, jest to tzw. potencjał błonowy (również potencjał transbłonowy lub napięcie błonowe). To różnica potencjałów elektrycznych między wnętrzem i zewnętrzem komórki biologicznej. Na zewnątrz komórki typowe wartości potencjału błonowego, zwykle podawane w miliwoltach, wahają się od 80 mV do 40 mV. Wszystkie komórki zwierzęce są otoczone błoną złożoną z dwuwarstwy lipidowej z osadzonymi w niej białkami. Błona służy zarówno jako izolator, jak i bariera dyfuzyjna dla ruchu jonów. Białka "transbłonowe", znane również jako białka transportujące jon lub pompy jonowe, wypychają jony przez błonę i ustalają gradienty stężeń w poprzek błony, a kanały jonowe umożliwiają przemieszczanie się jonów przez błonę w dół tych gradientów stężeń. Pompy jonowe i kanały jonowe są pod względem elektrycznym odpowiednikiem zestawu baterii i rezystorów umieszczonych w błonie i dlatego wytwarzają napięcie pomiędzy obiema stronami błony. 

       Prawie wszystkie błony plazmatyczne mają na sobie potencjał elektryczny, przy czym wnętrze jest zwykle ujemne w stosunku do zewnątrz. Potencjał błonowy pełni dwie podstawowe funkcje. Po pierwsze, pozwala komórce działać jak bateria, zapewniając energię do zasilania różnych „urządzeń molekularnych” osadzonych w błonie. Po drugie, w komórkach pobudliwych elektrycznie, takich jak neurony i komórki mięśniowe, służy do przesyłania sygnałów między różnymi częściami komórki. Sygnały są generowane przez otwarcie lub zamknięcie kanałów jonowych w jednym punkcie błony, powodując lokalną zmianę potencjału. To nie wszystko. Te zmiany w potencjale błonowym umożliwiają komunikację z innymi komórkami (podobnie jak w przypadku potencjałów czynnościowych) lub inicjują zmiany wewnątrz komórki, co zachodzi np w komórce jajowej podczas zapłodnienia przez plemnik. Zmiany właściwości dielektrycznych błony komórkowej mogą być cechą charakterystyczną wielu podstawowych chorób. Mówiąc inaczej, zaburzenie potencjału błonowego, z zewnątrz, może powodować te choroby...

       Teraz sieć neuronowa. Nie będę tłumaczył, jak działa układ nerwowy, bo to chyba wszyscy wiemy. Rzućmy tylko okiem na to, co nas w tym momencie interesuje, czyli procesy elektryczne. Komórki nerwowe wysyłają swoje sygnały jako impulsy elektryczne, które przemieszczają się z ciała komórki wzdłuż aksonu (czyli izolowanego przewodu, służącego do przesyłania informacji pomiędzy komórkami). Na końcu aksonu impulsy te są przekształcane w sygnał chemiczny zwany neuroprzekaźnikiem, który przechodzi przez szczelinę zwaną synapsą, między aksonem a dendrytem sąsiedniej komórki nerwowej. 

 

        Dendryt odbierającej komórki nerwowej przekształca sygnał chemiczny z powrotem w impuls elektryczny i wysyła go do następnej komórki w ten sam sposób, poprzez własny akson. Prawda, że to proste? Nie trzeba chyba tłumaczyć, jak ważny jest system nerwowy dla funkcjonowania całego organizmu. Jakiekolwiek uszkodzenie sieci komórek nerwowych i włókien może zakłócać sygnały i spowodować na przykład objawy neuropatii obwodowej, takie jak drętwienie rąk lub stóp, osłabienie mięśni, mrowienie oraz pogorszenie się równowagi i koordynacji. To są tylko niektóre z problemów, jakich możemy się spodziewać. Równie dobrze, zdrowy i pełen życia człowiek, może się zamienić w śliniące się warzywo...

        I teraz pomyślcie... Świat został stworzony jako miejsce, w którym jedynym źródłem promieniowania elektromagnetycznego był kosmos, a magnetycznego, nasza Ziemia. Hoimar von Ditfurth w książce "Dzieci Wszechświata" napisał, że "Zachowanie się rozległej na 200 000 kilometrów magnetosfery, jest ściśle związane z zachowaniem się molekuł w mikroskopijnym jądrze żywej komórki." W innym miejscu tej wspaniałej książki napisał też, że "Cała droga mleczna ze swoimi 100 miliardami słońc była potrzebna, aby narodziło się to, co otacza nas każdego dnia..." Również życie. 

      Znany jest fakt wpływu zaburzeń magnetosfery (na przykład przez burze słoneczne) na zachowanie się żywych organizmów. Wiemy też, że w naturalny sposób, najlepiej się nam śpi, z głową skierowaną na północ. Krótko mówiąc, równowaga elektromagnetyczna żywych organizmów, czyli nas, jest równowagą niezwykle delikatną i łatwą do zburzenia. Wiemy również, że wielkości o jakich tu mówimy, są liczone w tysiącznych, a co najwyżej w setnych częściach jednostek. I wyobraźcie sobie teraz, że ten cudowny ustrój, jakim jest nasz organizm, wsadzamy do kuchenki mikrofalowej. Albo sadzamy na płycie indukcyjnej...

     We wstępie (w poprzednim artykule) pisałem o linii energetycznej i niektórych normach pola elektrycznego, ale to był tylko przykład, pierwszy z brzegu, ilustrujący mechanizm kłamstwa i ulubiony temat kłamstwa, a więc nasze bezpieczeństwo. Bo tak zwana "nauka" i tak zwane "badania naukowe", to są najczęściej instytucje powołane po to, by służyć w obronie czyichś interesów. I tak, są znane przypadki, kiedy to "uznani naukowcy" dowodzili, że palenie papierosów nie jest prawie w ogóle szkodliwe, że pestycydy są zdrowe, że masło jest gorsze od margaryny, że mleko wzmacnia kości, albo że cukier krzepi. Tak! To ostatnie znalazłem nawet gdzieś w archiwach, w postaci takiej oto zgrabnej infografiki...


      Dziś już w zasadzie wiemy, że cukier jest krzepiący wyłącznie dla komórek nowotworowych, a dla nas jest śmiertelną trucizną, ale pomimo to, WCIĄŻ nie mówi się o tym głośno. Powód? Rozejrzyjcie się po regałach z "jedzeniem" w supermarkecie. 80 procent tego co leży na półkach, to cukier. Mieliby więc podcinać gałąź, na której sami siedzą?

    Wracając jednak do pól elektrycznych... Czy zdajecie sobie sprawę, co się stanie z delikatnym żywym organizmem, którego dwie najważniejsze struktury życiowe (sieć nerwowa z mózgiem i komórka ze swoim "potencjałem błonowym"), a właściwie samo życie, które jest falą elektromagnetyczną, zostanie poddane siłom, kilkadziesiąt tysięcy, a nawet kilka milionów razy większym? W najlepszym przypadku, efekt będzie porównywalny z wrzuceniem granatu do sklepu z porcelaną, w najgorszym, umrzemy w męczarniach, albo skończymy, jak śliniące się warzywo...

     Oczywiście większość z Was nie zdaje sobie z tego sprawy, poza tym wierzycie naiwnie, że "jak coś jest w sklepie, to niemożliwe, żeby to było szkodliwe, bo przecież musiało przejść różne badania, dostać certyfikaty..." Naprawdę? To czemu są w sklepach papierosy? Czemu możecie kupić kuchęnkę mikrofalową? Jeśli chodzi o kuchenkę, to już w roku 1965, w zakładach RAWAR, które produkowały urządzenia radiolokacyjne dla wojska, zrobiono takie urządzenie. Ważyło toto 150kg, miało wielkość sporej lodówki i nazywało się "Agata".


     Najpierw używano tego monstrum w niektórych restauracjach, głównie na statkach, ale bardzo szybko się zorientowano, że mikrofale są śmiertelnym zagrożeniem dla ludzi. Również potrawy przygotowane za pomocą mikrofal. Wtedy jednakże (w latach 70), w państwie komunistycznym, nie istniały jeszcze "czyjeś interesy", bo nie istniał kapitalizm. Dlatego produkt ten wycofano i trafił do laboratoriów chemicznych, jako narzędzie niektórych badań.

      Pozwólcie, że powiem to jeszcze raz. Kuchenkę mikrofalową wycofano z rynku, ponieważ okazała się urządzeniem niebezpiecznym dla życia. Czy to do Was dociera? A dziś, większość gospodarstw domowych nie wyobraża sobie funkcjonowania bez mikrofali! Rzecz jasna pojawiły się "odpowiednie badania naukowe", które dowodzą, że jest to urządzenie zupełnie nieszkodliwe i chyba nie macie wątpliwości, że musiało się pojawić, skoro ktoś to produkuje i sprzedaje, w setkach milionów egzemplarzy. To samo dotyczy KAŻDEGO produktu, który, mówiąc brutalnie, zabija. Nikt nie będzie się przejmował waszym losem. Macie kupić. A reszta nikogo nie interesuje.

     Każdy wynalazek naszych czasów, co do którego pojawiały się wątpliwości, czy to aby nie ma negatywnego wpływu na zdrowie, był wprowadzony na rynek przy akompaniamencie licznych "badań naukowych" dowodzących, że jest zupełnie bezpieczny. Natomiast tak zwane "Normy bezpieczeństwa", oparte są nie o wartości rzeczywiście bezpieczne dla zdrowia (bo nikt tego tak naprawdę nie bada), tylko o to, jakie wartości są możliwe do osiągnięcia w danym urządzeniu. Jeśli na przykład nadajnik telefonii komórkowej wywołuje w waszym domu PEM (Pole Elektro Magnetyczne) o wartości 10mW/m, to możecie być pewni, że "Państwowe normy" ustaliły limit właśnie na 10mW/m.

      Tematów mamy tu sporo do omówienia, jesteśmy przecież otoczeni urządzeniami elektrycznymi, radiowymi i dosłownie zanurzeni w promieniowaniu elektrycznym, elektromagnetycznym i magnetycznym. Coś tam słyszeliśmy, coś tam wiemy, ale WCIĄŻ mamy tą głupią nadzieję, że przecież to niemożliwe, żeby to miało AŻ TAK zły wpływ na nasze zdrowie. Doprawdy? To popatrzmy na samochody elektryczne. Poniżej mamy artykuł z 2019 roku, napisany bez wątpienia na zamówienie producentów tych pojazdów, którzy dopiero wchodzili na rynek i potrzebowali "podkładki" na wypadek, gdyby ktoś zadał głupie pytanie - A to nie jest szkodliwe?

 

      Do badań wybrano (nie bez przyczyny) samochód taki, jak Nissan Leaf z 2010 roku, o niewielkiej stosunkowo mocy silnika, bo zaledwie 109kW. Tymczasem taka Tesla (najbardziej popularny model 3), ma już silniki o mocach powyżej 500kW. Należy więc przypuszczać, że wartości pól, elektrycznego i magnetycznego, w tych samochodach, są odpowiednio wyższe. A trzeba pamiętać, że moc układu napędowego ma tu tendencję rosnącą. Każdy chce mieć mocny silnik i duże przyśpieszenie, więc producenci odpowiadają na te potrzeby.


 


    Czytamy więc, że pole elektryczne w miejscu, gdzie siedzi kierowca, wynosi około 30V/m. Za chwilę podkreślają nam, że "wszystkie uzyskane wartości mieszczą się w zakresie dopuszczalnym, określonym przez rozporządzenie ministra środowiska, jednak niektóre z nich są blisko wartości granicznej". To jest dokładnie to, co Wam przed chwilą mówiłem. Normy są ustalane w oparciu o wartości możliwe do uzyskania, a więc jesli czytamy, że "pole jest blisko wartości granicznej", ale wciąż jej nie przekroczyło, to myślimy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. A jak jest naprawdę? Pokazuje to poniższa tabelka.

      Dopuszczalne natężenie pola elektrycznego (w zielonym zakresie), to 0,3V na metr! Lub mniejsze. Wartość powyżej 10V/m jest określona jako "extreme", czyli ekstremalnie wysokie i mieści się w zakresie czerwonym. A ile jest w naszym samochodzie, w miejscu kierowcy? 30V/m. Czyli STO RAZY WIĘCEJ!

     Oczywiście "państwowa norma", to jakieś 7V/m, a więc nie wiem skąd oni wzięli przekonanie, że 30V/m jest "bliskie wartości granicznej, bo przekracza ją ponad czterokrotnie. Jednak rzeczywisty poziom bezpieczny dla życia, ustalony przez naukowców, biologów, a nie przez dziennikarzy będących na usługach biznesu, to mniej niż 0,3V/m. Mniej niż trzy dziesiąte Volta na metr!

     Nie szukajcie danych na ten temat w internecie. Bo tam nic nie ma. Jeśli wpiszecie hasło "bezpieczne promieniowanie", albo "dopuszczalny poziom pola elektrycznego", to zaraz zaleją was obrazki roześmianych ludzi rozmawiających przez telefon i zapewnienia, że "rzekome pogłoski o szkodliwości są rozpowszechniane przez foliarzy i zacofanych wrogów postępu, którzy wierzą w teorie spiskowe".

    Teraz będzie jeszcze lepsze... Według tego artykułu o natężeniach pola w samochodzie elektrycznym, składowa magnetyczna mierzona w miejscu kierowcy, wynosi... 64µT. Z powyższej tabeli RZECZYWISTYCH dopuszczalnych poziomów, wynika, że jest to wartość 3200 razy wyższa od bezpiecznej. Jedna mikro Tesla bowiem, to 1000 nano Tesli, a tych powinno być mniej, niż 20. I nie przejmujcie się, że na górze tabelki jest zdanie "for sleeping areas". Chodzi tu po prostu o dłuższe przebywanie w takiej strefie, co ma miejsce podczas snu.

      Podsumujmy. Jadąc takim Nissanem, ze słabiutkim, stukilowatowym silnikiem, jesteśmy poddani działaniu pola elektrycznego, 100 razy większego od dopuszczalnego i pola magnetycznego 3200 razy większego od dopuszczalnego. Ponieważ to bardzo ważne zdanie i powinniście sobie go wryć głęboko w pamięć, więc zaprezentuję go jeszcze raz, nieco większymi literami. Możecie sobie skopiować i ustawić jako fototapetę. Najlepiej na ekranie monitora, w waszym elektrycznym samochodzie. A pamiętajcie, że jeśli macie Teslę, to te wartości są kilkukrotnie wyższe...


     A teraz wróćcie jeszcze raz do początku artykułu, gdzie pisałem o "potencjale błonowym" w żywej komórce i o układzie nerwowym. Czy NAPRAWDĘ myślicie, że poddanie się działaniu pól elektromagnetycznych, o takim natężeniu, nie będzie miało żadnych skutków? Czy naprawdę wierzycie tym, którzy czerwoni z podniecenia, jak tło z powyższej ramki, udowadniają na wszelkich forach "właścicieli pojazdów elektrycznych" i w mediach społecznościowych, że "rzekome zagrożenie jest wymysłem foliarzy i płaskoziemców"? To powiem Wam jeszcze coś. W odległości pół metra od pracującej kuchenki mikrofalowej, natężenie pola elektrycznego to około 3V/m. Pół metra to niewiele. Normy bezpieczeństwa (ale te prawdziwe, a nie stworzone na potrzeby rynku) mówią, że podczas pracy takiej kuchenki, nie powinno się przebywać w tym samym pomieszczeniu. Zwłaszcza, gdy się jest na przykład w ciąży. A tu mówimy o odległości pół metra! Wyobraźcie sobie zatem, że gdy uśmiechnięci szeroko, prowadzicie waszą wspaniałą, cichą i przyjazną dla środowiska Teslę, wasza głowa tkwi we wnętrzu mikrofalówki. Bo 30V/m to jest 10 razy więcej, niż 3V/m.


       Wnioski są jednak dużo ciekawsze, niż się wydaje. Żeby to wyjaśnić, musimy zapoznać się z teorią amerykańskiego naukowca, doktora Thomasa Cowana, którego wykłady są systematycznie usuwane z YouTube i z wszystkich innych mediów, znajdujących się pod kontrolą mafii (powiedzmy - mafii - ponieważ to słowo pasuje najlepiej, a nie chce mi się teraz wyjaśniać, kto konkretnie do tej mafii należy). Może nie tyle "nie chce", co nie należy to do tematu niniejszego artykułu.

       Otóż doktor Thomas Cowan twierdzi, że większość chorób nękających ludzkość, ma swój początek w destrukcji, jaką w naszym ciele wywołuje pole elektromagnetyczne. Jak się okazuje, wielkie epidemie są ściśle powiązane w czasie, z pojawieniem się nowych potężnych źródeł takiego pola. Spopularyzowanie radia w okolicach 1917, próbne wybuchy nuklearne w pasach Van Allena, przeprowadzone przez Stany Zjednoczone w 1962 roku, czy wreszcie wprowadzenie w Chinach (właśnie w Wuhan, gdzie zaczęła się ostatnia epidemia) technologii 5G. Daty zgadzają się bez zarzutu, i teoria ta nie jest dziełem jakiegoś gimnazjalisty, tylko naukowca światowej sławy. Gdybyście jednak chcieli dowiedzieć się o nim czegoś więcej, to oczywiście wikipedia opisuje go, jako "znanego twórcę teorii spiskowych". Czyli mamy poważne przesłanki, by mu jednak uwierzyć.

      Więcej powinien Wam wyjaśnić ten film, obejrzyjcie go, póki jeszcze nikt go nie usunął. 

Popatrzmy teraz, co się dzieje... Samo istnienie sieci energetycznych, sieci 5G, czy mikrofal, to nie wszystko. Jesteśmy otaczani przez coraz większą liczbę urządzeń, która z tych technologii korzysta. Wszystko już teraz w zasadzie musi być podłączone do sieci WiFi. Nie tylko wasze telefony, czy komputery, ale również zegarki, lodówki, samochody, telewizory, a nawet tak prozaiczne przedmioty, jak szczoteczki do zębów, czy żarówki! Serio! Na półce ze zwykłymi żarówkami, ponad połowa, to żarówki z wbudowanym WiFi! PO CO WAM TO? Czy naprawdę skretynieliście do tego stopnia, że nie możecie po prostu wyłączyć światła klawiszem na ścianie, tylko musicie mieć do tego cholerną aplikację w smartfonie? Albo lodówka...

      Poniższy tekst pochodzi ze strony sklepu, sprzedającego lodówki.

        „Aby sprawdzić zawartość inteligentnej lodówki z wyświetlaczem, wcale nie musisz otwierać jej drzwi. Lepiej! Nie musisz nawet być w domu. Kamera wewnątrz komory chłodzenia pozwala na stały monitoring jej zawartości i daje szybki podgląd na znajdujące się w lodówce produkty, kiedy na przykład jesteśmy na zakupach. Dzięki temu nigdy już po powrocie do domu nie odkryjesz, że kupiłeś dokładnie to, co już masz, zapominając o tym, czego Ci brakuje. Lodówka z Internetem pomogą też w sporządzeniu listy zakupów. Korzystając z mobilnych aplikacji, możesz na wyświetlaczu urządzenia na bieżąco uzupełniać listę, kiedy coś się skończy lub gdy planujesz posiłki na kolejne dni. Systemy instalowane w wyświetlaczach lodówek smart udostępniają nam także takie aplikacje, jak kalendarz czy przepisy. Wyświetlacz LCD niekiedy pozwala też na stworzenie rodzinnego albumu zdjęć, które wyświetlane będą na drzwiach lodówki. Jeszcze więcej opcji oferuje lodówka z telewizorem. Za sprawą takiego rozwiązania nie musisz już inwestować w osobny telewizor do kuchni. Ulubione programy obejrzysz na ekranie lodówki, a gdy zechcesz, z chodziarki popłynie Twoja ulubiona muzyka czy książka w formie audiobooka. Do tego dochodzą jeszcze nieograniczone możliwości, jakie daje nam przeglądarka internetowa: na ekranie lodówki przeglądniesz pocztę elektroniczną, przeczytasz wiadomości z kraju i świata albo też sprawdzisz, co dzieje się na profilach Twoich znajomych w mediach społecznościowych.”

       Przeczytajcie proszę, jeszcze raz, tylko uważnie i powoli. Już zauważyliście? Powiem Wam to inaczej. Jeśli czytam coś takiego na stronie sklepu, mogę tylko zazgrzytać zębami i próbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co za kretyn wymyślił podobną bzdurę. Ale gdyby powiedział mi to wprost, sprzedawca w sklepie, to dał bym mu w mordę. Przecież to ubliża ludzkiej inteligencji! Czy naprawde uważasz, ty zidiociały tępy pacanie, że muszę mieć kamerę z wyświetlaczem, żeby wiedzieć, co mam w lodówce?! Albo „mobilną aplikację”, żeby zrobić listę zakupów i zaplanować, co chcę zjeść na obiad? I doprawdy, jak będę chciał posłuchać „ulubionej muzyki”, albo przeczytać książkę, to najodpowiedniejszym urządzeniem do tego, jest lodówka?!

 

      Wiecie, po co buduje się sieć 5G? Po to, żeby móc obsłużyć nawet do miliona urządzeń na obszarze... Powiedzmy waszej dzielnicy. Kilku ulic. Bo już niedługo, wszystko będzie podłączone do sieci. Wszystko będzie pod kontrolą. I to nie będzie (obawiam się) kwestia waszego wyboru, tylko jedyne wyjście. Wasze życie będzie wtedy wyglądać podobnie, do życia w obozie koncentracyjnym. Obejrzyjcie sobie ten ten genialny krótki film, a zobaczycie, co mam na myśli...

     Tak więc zastanówcie się Kochani. Najpierw pomyślcie o samochodach elektrycznych, które tak licznie pojawiły się na naszych ulicach. Później posłuchajcie doniesień o zastraszająco szybko rosnącej liczbie nowotworów, "turbo nowotworów", tajemniczych zgonów, zwłaszcza wśród młodych zdrowych ludzi i spróbujcie połączyć kropki. A jeśli i tak, mimo wszystko uważacie, że to co napisałem powyżej, jest jedynie kolejną teorią spiskową, majaczeniem płaskoziemca, to... Niech Bóg ma Was w swojej opiece. 



Quod erat demonstrandum...


 













Komentarze

Popularne posty